Dręczą mnie demony przeszłości. Jak bardzo banalnie by to brzmiało, od kilku miesięcy, regularnie co kilka nocy budzę się zlana potem i wystraszona. Śni mi się to, o czym staram się usilnie zapomnieć. Początkowo myślałam, że to przypadek. Ot zwykły sen. Czasem zdarzają się i te gorsze. Ale cykliczność tych snów i ten długi czas ich powtarzania się sprawia, że czuję coraz większą desperację. Nie mówię tego ani mamie, ani Kubie. Bo nic to nie zmieni, a nie chcę ich dręczyć. Myślałam o wizycie u psychologa. Może, kiedy wyrzucę z siebie to wszystko, przestanie mnie to prześladować. Jednak myśl o tym, że miałabym to przeżyć od nowa, opowiadając komuś, jakoś mnie odstrasza. Boję się, że pogorszy to sytuację. Jednak już teraz zdarzają się noce, kiedy boję się zasypiać.

Nie jest idealnie, ale zaczyna mi się w życiu układać. Wreszcie przekonałam się, że Kubie naprawdę na mnie zależy. Kończę już drugi rok studiów, na wakacjach zaczynam praktyki, zdrowie mi dopisuje. Ale nocne koszmary mącą moją radość. Potrzebuję pomocy, ale nie wiem kogo mam o nią prosić. Nie widzę zaufanych osób wokół siebie. W ogóle od jakiegoś czasu przestałam komukolwiek mówić o tym, co dzieje się w moim życiu, w mojej głowie.

Dlaczego moja podświadomość nie może dać mi spokoju? Dlaczego nie pozwoli mi się cieszyć tym, co jest teraz, tylko wciąż przypomina mi o przeszłości? Za dwa miesiące skończę 21 lat. Chcę choć przez pewien czas poczuć się, jak beztroska studentka, która martwi się tylko o to, by zdać sesję.

Chcę kilku miesięcy spokoju, nic więcej.